wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 25

- Stephanie, wstawaj! - ktoś próbował mnie dobudzić, ale mi tak bardzo się chciało spać... - Wstawaj! - ktoś wydarł się przy moim uchu, a że był w pobliżu zasięgu mojej ręki, to niechcący oberwał - Ała! - powiedział wkurzonym głosem...ktoś...O boże! Gdzie ja jestem! Gwałtownie wstałam i rozejrzałam się po okolicy...Czemu tutaj jest wszystko białe!? Nie robiłam przemeblowania przecież! I czemu spałam na podłodze? Spoglądam na osobnika, który wyrwał mnie ze snu... Był... niski... jakiś metr sześćdziesiąt na oko bym mu dała. Miał krótkie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Ubrany był w...co!? w sukienkę!? Na sam widok wybuchłam głośnym śmiechem. - Z czego się śmiejesz? - popatrzył na mnie zdziwiony. Czego on się dziwił? Od kiedy to panowie chodzą w sukienkach? Jakaś nowa moda? Mój chłopak na pewno takiej nie nałoży! Tylko najpierw trzeba go mieć...
- Dlaczego masz na sobie...y...sukienkę? - Nie wytrzymałam i znowu wybuchłam śmiechem.
- To nie jest sukienka, tylko sutana! - powiedział obrażony moimi słowami...
- Jak tam sobie chcesz, dziwaku - odpowiedziałam już normalnie.
- Jestem Jeremy - uśmiechnął się i podał mi rękę na przywitanie.
- Fajnie, a ja jestem Stephanie i właśnie stąd idę - odpowiedziałam mu i ruszyłam w kierunku drzwi, które znajdowały się za mną. - Czemu nie da się ich otworzyć!? - zapytałam się zdziwiona. Przecież nie było żadnego zamku, żeby były zamknięte...
- Bo to drzwi do świata żywych - odpowiedział całkiem spokojnie, a mi się oczy wytrzeszczyły... Co!? Jaki świat żywych!?
- Ej Jason... - zaczęłam
- Jeremy! - westchnął
- Nieważne... co ty ćpałeś!? Jaki świat żywych!? Przecież ja żyję, heloł! - pomachała mu ręką przed jego twarzą a ten poirytowany złapał ją.
- Nie do końca, panienko... - odparł.
- Jak to nie do końca... Stoję tutaj co nie? - odpowiedziałam wkurzona. Jakiś psychiczny!
- Ojcze...nie mówiłeś, że to taki ciężki przypadek! - uniósł ręce do góry...
- Ojcze? Człowieku masz jakieś urojenia! My tu jesteśmy sami!
- Niekoniecznie Stefanio - odparł jakiś silny głos, lecz nie widziałam nikogo tutaj. Okej, to było dziwne... I dlaczego ten ktoś użył mojego polskiego odpowiednika?
- Dobra Jason...
- Jeremy! - krzyknął - Czy to imię jest tak ciężko zapamiętać?
- No więc Jeremy... - westchnęłam - Opowiesz mi mniej więcej, co ja tu robię, gdzie jestem i kim ty jesteś! - wskazałam na niego palcem.
- Spoko, usiądź - klasnął w ręce a przed nami pojawiły się dwa krzesła, stolik, a na nim 2 kawy i ciastka. O co tu chodzi!?
- Yyy, po..po..postoję - wydukałam, nie dowierzając w to, co tu się wydarzyło...
- Siadaj, bo możesz upaść po tej historii - zaśmiał się, a ja w ciszy spełniłam jego prośbę. - Tak więc... zaczął, popijając kawę... - Umm, jaka dobra. - stwierdził, uśmiechając się do siebie. Nie skomentowałam tego, bo ciągle byłam w szoku. Jak to on zrobił? Jest magikiem? Tylko po co mu sukienka...Oj skończ...
- Jeremy... - powiedziałam cicho...
- A tak! Historia... no więc... miałaś wypadek. Wjechała w was ciężarówka - uśmiechnął się - No dobra, ja w was wjechałem ciężarówką - zaśmiał się... - Musiałem ciebie tutaj ściągnąć. No i wybrałem taki sposób...
- Ale dlaczego ściągnąć? Gdzie ja jestem? Gdzie Josh? Co z Joshem!? - zadawałam milion pytań na minutę, a on jedynie się zaśmiał...
- Jesteś w niebie - odpowiedział, kiedy już się uspokoił.
- Gdzie!? Nie, to nie możliwe! - wzięłam wodę, która leżała na stole i wylałam ją na siebie... - Ja nie śnię! O boże...
- Co ty robisz głuptasie! - podał mi ręcznik, który nie mam pojęcia skąd wziął. Wytarłam się i zjechałam po oparciu krzesła na dół z bezsilności...
- To kim w takim razie jesteś ty? - zapytałam niepewnie, chociaż już domyślałam się odpowiedzi...
- Aniołem... twoim aniołem stróżem... - uśmiechnął się
- To dobrze się składa, chciałabym zgłosić reklamację! Moje życie to totalna porażka!
- Wiem... nudziło mi się troszkę - uśmiechnął się
- O ile się nie mylę, to powinieneś być przy mnie, żeby nic mi się nie stało, a nie!
- Każdy anioł ma jednego podopiecznego i sam decyduje, jakie będzie jego życie...a ja bardzo lubię przygody - zaśmiał się za co spojrzałam na niego morderczym wzrokiem...
- No dobra... To, czy możesz mnie wziąć na dół? To znaczy na Ziemię!
- Nie - odparł spokojnie...
- Jak to nie! Dlaczego!
- Twojego kolegę zaraz odprowadzimy na Ziemię, damy mu tylko szansę spotkania się z siostrą, a ty panienko pobędziesz tutaj trochę dłużej...
- Ale dlaczego!
- Bo musisz przemyśleć kilka spraw...
- Jakich spraw!? - zapytałam po raz kolejny. Ten gościu mnie wkurza...
- Nie mogę tobie tego powiedzieć...Sama musisz sobie z tym poradzić...
- Nie lubię cię - rzuciłam.
- Nie martw się, jak wrócisz na Ziemię to zniszczę ci jeszcze bardziej życie - uśmiechnął się do mnie.
- Yyy, to znaczy kocham cię! - rzuciłam mu się na szyję...
- Taa.. masz szczęście, że dzisiaj jestem wyrozumiały - zaśmiał się.

*perspektywa Nialla*

- Kochanie, na co masz ochotę? - zapytałem się mojej dziewczyny. Jestem teraz taki szczęśliwy! Znalazłem swój ideał i w dodatku będę miał dziecko! Co prawda nie jestem biologicznym ojcem, ale to dla mnie żadna przeszkoda. Będę go taktował z szacunkiem... albo ją.
- Zjadłabym truskawki! O i do tego sok bananowy! I ogórki! - zanotowałem wszystko na kartkę i uśmiechnąłem się pod nosem. Nawet ja nie zjadłbym takiej mieszanki.
- To wszystko? - zaśmiałem się. Jak na kobietę w ciąży to strasznie mało...
- Taaak - odpowiedziała cicho.
- Ej, Nat! Co się stało? - usiadłem obok niej i spojrzałem w jej oczy. Widziałem zawahanie... Tylko co ono oznaczało?
- Po prostu nie chcę ciebie wykorzystywać... - spuściła głowę.
- Nathalie, spójrz na mnie - powiedziałem, a ona uczyniła moją prośbę - Te pieniądze, które zarabiam, to ich nie zarabiam dla siebie, tylko dla nas. Żebyś ty nie musiała pracować. Oczywiście nie zabraniam Ci tego, daję tobie wolną rękę, ale pamiętaj. Mój dom to twój dom, moja rodzina to twoja rodzina, moje pieniądze to twoje pieniądze. Możesz robić z nimi co tylko zechcesz - pocałowałem ją w czoło, a jej twarz delikatnie się zarumieniła, mimo to pokiwała głową, że zrozumiała moje słowa - To jak? Chcesz coś jeszcze?
- Nie, dziękuję. - uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłem go.
- To ja lecę, za chwilkę będę - nałożyłem kurtkę, co jak co, ale wiosna w Londynie jest nieprzewidywalna....
- Niall, zaczekaj! - zawołała za mną Nathalie
- Tak? - odwróciłem się do niej
- Kocham cię - powiedziała z uśmiechem, a ja podbiegłem do niej i dałem jej całusa
- Ja ciebie też, a teraz wybacz, ale muszę iść zrobić zakupy, bo sam już zgłodniałem - stwierdziłem, na co ona zaśmiała się melodyjnie. Pierwszy raz chyba... Ma taki piękny śmiech...

*perspektywa Stephanie*

Dobra...Jestem w niebie. Nie, jeszcze nie zgłupiałam... Ale też się pogubiłam w tym wszystkim... Skoro miałam wypadek, to powinnam leżeć teraz w szpitalu...Czyli? O boże! Nathalie nie może się dowiedzieć! Ona się załamie...
- Ej ty Jason! - zawołałam swojego anioła stróża
- Jeremy! J-E-R-E-M-Y! - przeliterował swoje imię w złości - To jest naprawdę proste imię!
- Już się tak nie złość aniołku! Ja muszę pilnie na Ziemię!
- Ale ja już Ci mówiłem, że nie ma takiej możliwości, dopóki nie zakończysz swojej misji!
- No to powiedz mi, co to za misja, zrobię ją szybciutko i po kłopocie... - nie widziałam w tym żadnego problemu...On byłby zadowolony, ja byłabym zadowolona...To był ekstra pomysł!
- Ech, z takim podejściem to ty tu zostaniesz na zawsze, bądź co najwyżej prześpisz swoje życie - stwierdził anioł.
- Jezusie! - jęknęłam
- On Ci nie pomoże. Albo się dostosujesz, albo masz problem i to duży - poklepał mnie po ramieniu - Twój wybór...

*perspektywa Nialla*

Okej, zakupy zrobione...Chyba niczego nie zapomniałem...Miałem kupić tylko kilka rzeczy a wychodzę z pięcioma reklamówkami zakupów...Jakoś lubię kupić na zapas. I tak wszystko wchłonę w kilka chwil. Dobrze, że sklep mam niedaleko, bo bym chyba się zadźwigał...Nieś tyle reklamówek to powodzenia Ci życzę. Po kilku minutach spaceru doszedłem do domu. Nareszcie! Teraz będę mógł w spokoju się poobijać razem z moją dziewczyną...Puścimy sobie film, weźmiemy długą kąpiel...Wreszcie wszystko będzie idealnie!
- Już jestem! - krzyknąłem, kiedy nogą domykałem drzwi frontowe. Jednak odpowiedziała mi cisza...może zasnęła? - Nathalie, jesteś tutaj? - znowu nic. Odłożyłem zakupy w kuchni na stole i udałem się do salonu.
- Boże Nathalie, wszystko w porządku!? - zapytałem się, szybko do niej podbiegając, widząc zapłakaną dziewczynę. Od razu zamknąłem ją w ramionach. Nigdy nie lubiłem, gdy ktoś płakał. Szczególnie, gdy był to ktoś dla mnie bliski...
- Stephanie...ona... - próbowała złożyć jakieś zdanie, lecz tylko rozpłakała się bardziej.
- Cii, nie płacz - przytuliłem ją mocniej do siebie, a ona wtuliła się w mój tors. Czyli z moich planów nici...Dzięki Stephanie...
- Ona...miała wypadek - po jakiejś chwili wreszcie to powiedziała. Już nie płakała. Chyba wylała z siebie cały zapas łez.
- Co!? Jak to? - zapytałem zszokowany. Nie powiem, ale zrobiło mi się smutno. Stephanie była moją przyjaciółką...była dla mnie jak siostra. Pojedyncza łza wypłynęła z moich oczu, ale szybko ją starłem. Muszę być silny, dla Nathalie. W końcu jest w ciąży i nie może się martwić...

*perspektywa Liama*

Siedziałem w domu Zayna i nie wiedziałem co z sobą zrobić... Czy aby na pewno dobrze postąpiłem? Mogłem dać jej szansę, żeby też się wypowiedziała...Ale nie...Liam jak zwykle coś musiał spierdolić. Nie wiedząc co dalej robić wszedłem na twittera. Pierwsze co zobaczyłem to imię Stephanie w trendach światowych... #HoldOnStephanie... dalej patrząc dostrzegłem też Nathalie...#StayStrongNathalie... O co tu chodzi? Weszłem na twittera Stephanie, lecz tam nic nowego nie zostało dodane... Następnie wszedłem na twittera Nathalie. Tutaj pojawił się nowy wpis...


Co? Stephanie jest w szpitalu!? Ale jak to!? TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!
_________________________________________________________________________
Miał być we wrześniu a tu niespodzianka... Alisa oszalała! Ale i tak beznadziejny wyszedł... Założyłam konta postaciom na twitterze. Jutro poświęcę na to notkę :)

CZYTASZ? - KOMENTUJ!

Idealny,w każdym calu.


5 komentarzy:

  1. Dziewczyno ten rozdział jest ZAJEBISTY.!!! Jeden z lepszych. Steph jest genialna hahah ale niech ona szybko myśli, bo nie chce żeby tak cierpieli wszyscy ;< Teraz tak cholernie szkoda mi Liama ..:(( Nie mam pomysłu co pisać, ale powtórzę, ten rozdział jest ZAJEBISTY, GENIALNY I WGL MFDSJFSJM <3

    OdpowiedzUsuń
  2. HaHaHa, ale pomysł, pozazdrościć wyobraźni... HaHaHa... Ten pomysł z niebie, no po prostu genialny. Jak ja się cieszę, ze dodałaś rozdział teraz a nie we wrześniu i mam nadzieję, że następny też dodasz jak najszybciej. ;)
    Hmm coś jeszcze miałam powiedzieć, ale jakoś mi uciekło, no nic, trudno.
    Świetny rozdział, oby tak dalej. Z niecierpliwością czekam na kolejny. POZDRAWIAM i życzę miłych wakacji. :))

    P.S. W imieniu swoim i mojej przyjaciółki zapraszam na naszego bloga ---> ufac-mozesz-tylko-przyjacielowi.blogspot.com . Mam nadzieję, ze wpadniesz i zostawisz po sobie jakaś pamiątkę w postaci komentarza, czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  3. mi sie ta niespodzianka bardzo podoba :D
    Uśmiałam się czytając ten początek XD Steph jest genialna po prostu ;p
    Fajnie że Josh będzie mógł spotkac się z siostrą nim wróci na Ziemię :)
    A Steph niech szybko przemyśla to ca ma przemyślec, bo żal mi Nat. Li w sumie też, ale jemu trochę się należało. Może dzięki temu bedzie mógł się zastanowić na czym tak naprawdę mu zależy i zrozumie, że nie trzeba zawsze wierzyć we wszystko co ktoś ci powie.
    A Niall jest taki kochany ^^
    Czekam na następny :) Licze że może jeszcze dodasz przed wrześniem ;*
    P.S. Co do zdjecia to tak, idealny w każdym calu <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł z tym rozdziałem jest świetny! I uwielbiam tą niespodziankę normalnie <3 Chcę więcej hah :P
    Niech Steph szybko myśli, co źle zrobiła czy coś tam i wraca z powrotem i do Liama. Coś czuję, że będzie mała akcja z Joshem i Liamem .:P Ale tak mi się wydaje.
    Serio, początek też nieźle się uśmiałam. Z tym Jeremy to genialny pomysł hahha świetni są <3 Prawie jak z Finem :D
    Nie chce czekać aż do września!! :(

    OdpowiedzUsuń
  5. *.* Uwielbiam . Czekam na kolejny : )

    OdpowiedzUsuń