Bohaterowie: Louis Tomlinson, Jenise Cout, Harry Styles, Liam Payne, Kathy McDrum
Gatunek: dramat,paranormal
Od autorki: To mój pierwszy imagin więc proszę być wyrozumiałym.Mam nadzieję,że wam się spodoba.Liczę na wasze opinie! :)
- Louis głuptasie! To tylko kilka dni! - uśmiechnęła się do niego,dodając mu otuchy.Zawsze tak jest,że rozstania są najtrudniejsze.W tym przypadku wcale nie było inaczej. - Zobaczysz jak szybko minie ten tydzień - przytuliła się do niego w geście pocieszenia - Nim się obejrzysz a ja będę z powrotem!
- Nie możesz odwołać tego wyjazdu? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Niestety Loui.Wszystko zostało już zarezerwowane.Poza tym nie mogę zawieść Kathy - oznajmiła odklejając się od swojego chłopaka - Mogłeś lecieć ze mną.
- Przecież wiesz,że to nie ode mnie zależy.Nie zapominaj,że ja mam zespół i nie dysponuję taką ilością wolnego czasu,jaką ty posiadasz - odpowiedział szorstko,chociaż ona i tak wiedziała,że nie zrobił tego specjalnie.Byli zgraną parą...Jedną z najlepszych,można by rzec.
- Pasażerowie lotu 103 są proszeni na odprawę - usłyszeli kobiecy głos wychodzący z głośników i westchnęli głośno.A więc przyszedł czas pożegnania.Delikatnie cmoknął ją w usta,jednak ona nie miała zamiaru na takie pożegnanie.Zachłannie wpiła się w jego usta,jakby miał to być jej ostatni pocałunek.Nie żałowali sobie czułości,lecz to co trwało już w najlepsze,musiało się kiedyś skończyć.
- Muszę iść - rzekła smutnym głosem.Nie lubili się ze sobą rozstawać,jednak sytuacja ją do tego zmusiła.Musiała pozałatwiać niedokończone sprawy z przeszłości.W swoim rodzinnym mieście.W Berlinie.
- Do zobaczenia Jenise! - krzyknął,jednocześnie machając i uśmiechając się szeroko do swojej dziewczyny.Odwzajemniła jego gest i razem z walizką ruszyła w stronę odpraw.
*
Kiedy dziewczyna zniknęła z pola widzenia chłopaka,automatycznie zdjął ze swojej twarzy maskę.Bardzo cierpiał,kiedy nie było jej obok niego.Ale przecież nie wyjechała na wieczność. Prawda?
Przysiadł sobie na ławeczce i zaczął rozmyślać,czy kariera tak naprawdę powinna być ważniejsza od jego miłości.Bo w końcu tylko miłość daje pełne poczucie szczęścia.Nie można jej kupić.Ją trzeba poczuć.On ją już poczuł i bał się jej stracić.Nie przeżyłby rozłąki ze swoją Jenise chociażby na miesiąc.Już mu jej brakowało...
Mozolnym ruchem podniósł się z ławki i ruszył w stronę domu.Od ich wspólnego mieszkania do lotniska było zaledwie 10 minut.Nie śpieszyło mu się do domu,bo i tak nikt na niego w nim nie czekał,a nie podobała mu się wizja spędzenia reszty dnia w samotności.Jednak postanowił udać się do niego i poczekać na wiadomość od ukochanej,że bezpiecznie wylądowała.Co do tego był zawsze przezorny.Wolał mieć głowę na karku,niż gdybać,co się mogło wydarzyć.
Kiedy już podszedł do furtki,pchnął ją mocno a ta z impetem otworzyła się.Zamknął ją i udał się pod drzwi.Leniwym ruchem wyciągnął z kieszeni jeansowych spodni klucze i otworzył zamek.Kiedy już przekręcił klucz i otworzył drzwi w domu zastała go głucha cisza."A czego się spodziewałeś?",powiedział jego głos w głowie.Ale prawda była taka,że tęsknił.Tęsknił,mimo iż widział się z nią zaledwie 15 minut temu.Ona go od siebie uzależniła.Bez niej,jego życie nie posiadało żadnych barw.Tak.Była tą jedyną i on dobrze o tym wiedział.Miał już nawet naszykowane plany co do ich wspólnej przyszłości.Nie spodziewał się jednak,że ktoś lub coś pokrzyżuje im plany.
*
Nerwowo spojrzał na zegarek.Pięć minut temu wylądowała w Berlinie i do tej pory nie dała znaku życia.Martwił się...cholernie się martwił,bo bał się,że ją straci.Jednak nie wymyślał żadnych czarnych scenariuszy.Uznał,że lot się przedłużył albo komórka jej się rozładowała.Tak.To na pewno to.Nie dopuszczał do siebie złych myśli.Nie chciał.
Z każdą minutą,która upłynęła na zegarze był coraz bardziej zdenerwowany."Musiało się coś stać",pomyślał.30 minut temu powinna zadzwonić do niego.Był zdesperowany,obiecał jej,że nie zadzwoni,dopóki ona pierwsza się nie odezwie,ale strach zwyciężył.Nerwowym tikiem wykręcił numer telefonu Jenise,jednak tam czekała go niemiła niespodzianka..."Abonament jest poza zasięgiem".Przecież Berlin to stolica,tam wszędzie jest zasięg..."Cholera",jego myśli toczyły bitwę.Tęsknota wyparowała,a strach zajął jej miejsce."Żeby tylko moje przypuszczenia okazały się mylne"...
*
Dwie godziny.Tyle minęło od chwili,w której telefon Louisa miał wydać z siebie dźwięki "Cry Cry",Oceany,jednak jego telefon nie płakał.To jego serce wylewało słone łzy,zamartwiał się.Bał się,że ją straci.Że straci jedyny sens swojego życia...
Próbował zająć swoje myśli,robiąc różne rzeczy,jednak bez większego skutku."Rozum możesz wykiwać,ale serca nie oszukasz".Cokolwiek by się nie kłębiło w jego umyśle,ciągle miał mały promyczek nadziei,że cała ta sytuacja,to tylko i wyłącznie jego wyolbrzymienie a telefon za chwile zabrzmi i zagra jego ulubioną melodię.Jednak to było złudzenie...
*
Trzy godziny.Kto normalny odlicza godziny? Te 3 były najgorszymi w jego życiu.Bo toczyły się losy.Los jego istnienia.
W końcu telefon zagrał jakże upragnioną tego dnia melodię.Ucieszył się,bo wiedział,że znowu niepotrzebnie martwił się na zapas.Uśmiechnięty spojrzał na telefon i niestety przeżył niemałe rozczarowanie.Jego uśmiechnięty wyraz twarzy znikł,tak samo szybko,jak się pojawił... - Liam,"odebrać,czy nie".Nie wiedział czy odebrać,może było to coś ważnego.Jednak dla niego najważniejsza teraz była ona.To o niej cały czas myślał.Tak bardzo się bał...
- Halo - odpowiedział oschłym tonem głosu - Coś się stało? - dodał beznamiętnie.
- Uhuhu,co się z tobą Louis stało! Nigdy nie byłeś taki nieprzyjemny - stwierdził Payne.
- Mówisz co się stało,czy nie? - krzyknął - Mam ważniejsze sprawy, niż użeranie się z tobą - potarł czoło ręką.Tracił bezsensownie czas,podczas gdy Jenise może próbować się z nim skontaktować.
- Włącz wiadomości - powiedział cicho - Przykro mi Louis - dodał,po czym rozłączył się a Louis stał z otwartymi ustami i przetwarzał to,co właśnie usłyszał z ust przyjaciela.Przykro mu? Z jakiego powodu?...
*
Włączył telewizor,tak jak Payne prosił i przełączył kanał na ten z wiadomościami.To co zobaczył wytrąciło go z równowagi.Nie potrafił uwierzyć w to,co widzi.Nie chciał.Łzy automatycznie zaczęły napływać mu do oczu,a on nie protestował.Pozwolił im się uwolnić.Myślał,że to złagodzi jego ból,ale to tylko pogorszyło sprawę.
"Katastrofa lotnicza.Samolot z kursu Londyn-Berlin stanął w płomieniach.Nikt nie przeżył".Te trzy słowa dobiły go totalnie.Rzucił pilotem w telewizor z zamiarem uciszenia prezenterki,która z każdym kolejnym słowem raniła go jeszcze bardziej.Właśnie stracił sens życia.W tym momencie.
*
Udał się do piwnicy i wyjął wszelkiego rodzaju alkohol.Chciał zatopić smutki w nim.Może to i chwilowe rozwiązanie i nawet takie go satysfakcjonowało.Ciągle nie docierała do niego wiadomość,że ją stracił.Nieodwracalnie.
Po trzeciej butelce wina,jego umysł nie kontaktował.W tym momencie dzwonek wydał z siebie charakterystyczny dźwięk.Ktoś odwiedził go.Ale on nie chciał nikogo widzieć.Chciał w spokoju skończyć to,co zaczął."A może nawet chciał się zapić na śmierć?"
Jego niezapowiedziany gość nie miał zamiaru przestawać dzwonić.Powoli ruszył do drzwi z zamiarem otworzenia ich i zobaczenia,kto zakłócił mu spokojnie użalanie się nad sobą i topieniu smutków.Otworzenie ich sprawiło mu dość dużą trudność,jednak po jakimś czasie udało mu się je otworzyć.Zza drzwi zobaczył twarz swojego najlepszego przyjaciela.
- Cześć Harry - wybełkotał na tyle wyraźnie,na ile mu się udało.
- Przykro mi - lokowaty spojrzał na szatyna ze współczuciem.Nie wiedział,jak on się czuł,lecz wiedział,że sam nie dałby sobie rady z tą sytuacją.
*
Harry pomógł donieść swojego przyjaciela na kanapę,gdzie miał zamiar odbyć z nim poważną rozmowę.Bał się,że straci swojego najlepszego przyjaciela,lub,że to wydarzenie oddali ich od siebie,że Louis zamknie się w sobie,a na to nie mógł pozwolić.Miał dla niego za duże znaczenie.Musiał mu pomóc.W końcu tak postępują najlepsi przyjaciele.
- Lou,jak się trzymasz - zapytał drżącym głosem.Bał się tej rozmowy.Nigdy z nikim nie przeprowadzał owej.Nie był w tym najlepszy.Ale musiał pomóc przyjacielowi...
- Powiedz mi Hazza - zaczął dość niewyraźnie,lecz w ciszy,jaka ich otaczała,nie było problemów ze zrozumieniem ich - Dlaczego to musiało się stać!? - zapytał zrozpaczonym głosem.Cierpiał.Ale co innego może robić człowiek,który stracił swoją wymarzoną miłość? Dopełniali się.Byli jak Yin i Yang.Osobno nie byliby w stanie przetrwać.On też nie potrafił.
- Nie wiem Loui - westchnął - Czasami tak jest i nie można znaleźć na to żadnego logicznego wydarzenia - wzruszył ramionami - Widocznie tak musiało być... - dodał nieco ciszej.
- Ale dlaczego ona!? Dlaczego ten samolot!? - jęknął w rozpaczy i przytulił się do przyjaciela.
- Lou,weź się w garść.To jeszcze nie koniec świata - uśmiechnął się do niego,chociaż dobrze wiedział,że te słowa były rzucone na wiatr.
- Harry,czy ty się słyszysz!? Straciłem osobę na której mi cholernie zależało,a ty mówisz,że to nie koniec świata!? - zaczął krzyczeć na przyjaciela,jednak ten w geście uciszenia go,wziął i porwał go w ramiona.W tym momencie nie potrzeba było zbędnych słów,a gestu,który pokaże mu,że nie jest sam z tym wszystkim - Ja nie dam rady...bez niej... - cicho szlochał w ramię przyjaciela,a ten jedynie zacisnął mocniej ręce.
- Damy sobie radę.Zapamiętaj.Nie jesteś sam. Nie jesteś...
*
Te trzy dni dłużyły się niemiłosiernie Louisowi.Wciąż nie mógł pogodzić się,ze stratą najbliższej mu osoby.Wszystkie jego plany legły w gruzach.W tym jednym momencie.Jednak nie załamywał się.Nie mógł.Ona by tego nie chciała,żeby całymi dniami siedział zamknięty w czterech ścianach.Musiał zacząć żyć tak,jakby nic się nie stało.Ale on nie chciał...Chciał mieć ją w swoich objęciach.Na zawsze.
*
- Jenise? - zapytał chłopak,nie dowierzając w to, co widzi.Przetarł oczy ze zdumienia ale powstać dziewczyny wcale nie znikła.
- Cześć Loui - powiedziała swoim słodkim głosem,który działał na chłopaka jak na magnez - Muszę ci coś powiedzieć.
- Dlaczego mnie zostawiłaś! - rzekł z wyrzutem w jej stronę.
- Zrozum,czasem dzieje się coś,na co nie mamy żadnego wpływu.Widocznie taki był mój los.Pamiętaj! - podeszła do niego i chwyciła go za rękę - Ja zawszę będę o tobie pamiętać. Może nie będzie mnie z tobą ciałem.Ale duchem zawsze będę z tobą,tu.. - przyłożyła jego dłoń do piersi. - Dlatego chciałam cię prosić,żebyś nie rezygnował z marzeń.Wiem,ile one dla ciebie znaczą.Nie chcę,żebyś przez jedno wydarzenie wszystko zaprzepaścił.Pamiętaj.Zawsze będę cię kochać. - powiedziała,a jej osoba zaczęła znikać.
- Nie odchodź! - krzyknął zrozpaczony,jednak nic tym nie wskórał.
- Żegnaj - to ostatnie słowa,jakie usłyszał z ust swojej dziewczyny.
Żegnaj
*
Obudził się cały mokry.Nie wierzył w to,że to był sen.Szczególnie,że sam nie potrafiłby wyobrazić sobie jej postaci.Było to dla niego za ciężkie.Oznaczało to tylko jedno.Że Jenise wkradła się do jego snu i przekazała mu swoją wiadomość.Jednak on skupił się na tych kilku słowach. "Zawsze będę cię kochać".
- Ja też cię kocham...
____________________________________________________________
Wczoraj nie miałam internetu :< Buuu! Dlatego powstało to coś.Z nudów :p Miałam w planie napisać tego imagina ale nie w jeden dzień xD.Mogłam napisać rozdział ale jakoś sprawnie mi szło z tym imaginem. Mam nadzieje,że się podoba :)
Loui *.*
TO JEST GENIALNE.!!! Nie wiem nawet co mam dodać.. *,*
OdpowiedzUsuńPisz takich więcej, ale oczywiście nie zapominaj o opowiadaniu.:*
TO JEST ŚWIETNE! :)
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie jak to czytałam. Boże, to jest takie smutne.
Ale naprawde świetnie to opisałaś!
Zgadzam się z Dorcią, musisz pisać takich więcej :D Ale opowiadania oczywiście tez nie możesz zaniedbywać ;p Na, ale naprawde, jak już sie wciągnełam to nie mogłam sie oderwać i musiałam do końca przeczytać ;D
Nie wiem co jeszcze napisać, ale naprawdę to jest świetne, genialne i w ogóle cud, miód, malina <3
*.* genialny : ) brak słów nwm co napisać :)
OdpowiedzUsuńJejuś brak mi słów, żeby opisać. Niby miałam tyle czasu na skomentowanie, ale dalej nie wiem co. To jest po prostu świetne, genialne, cudowne.! Mam nadzieję, że będziesz jeszcze pisała, bo ten wyszedł ci super.!!
OdpowiedzUsuń