*Narracja trzecioosobowa
Po tym wyznaniu delikatnie pocałował ją w czoło i ścisnął jej dłoń mocniej. Postanowił, że będzie ją codziennie odwiedzać i streszczać jej, co wydarzyło się w poszczególnym dniu. Tłumaczył sobie to, że nie będzie w tyle z życiem swoich przyjaciół. Jednak wiadome było, że chodzi o zupełnie co innego... Teraz bez problemów może na nią się patrzeć, dotykać jej oraz całować. Bo ona nie widzi. A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, prawda?
*tydzień później*
p*Stephanie
Poznałam się z tą Zlatą... Całkiem sympatyczna. Dokładnie przez ten cały tydzień namawiałam ją, żeby spotkała się z Jeremy'm. Skoro to jest jedyna szansa, na powrót do domu, to mogłabym ją nawet związać i siłą zaprowadzić, chociaż nie wydaje się to możliwe... Jakie szanse ma zwykły nieśmiertelnik, w porównaniu z istotą niebieską? Znikome...
- Jeremy, wyglądasz dobrze, skończ już poprawiać te włosy - krzyknęłam, dobijając się do łazienki... "Powinni zrobić tutaj dwie", pomyślałam... - Muszę siusiu!
- Co ja z tobą mam - pokręcił bezradnie głową, kiedy już opuścił łazienkę, a ja w trybie natychmiastowym zakneblowałam się w niej. - Wrócę...późno - powiedział i pewnie już go nie było.
Pewnie ciekawi was, jak ja wytrzymuję tutaj... Nie jest wcale, aż tak źle, jak się wydawało. Ostatnio ubłagałam Jeremy'ego, żeby oprowadził mnie po niebie. Nic się ono nie różni od naszych miast. Jedynym wyjątkiem jest to, że tutaj wszystko jest białe... Dosłownie. Dzisiaj natomiast spotykam się z moim przyjacielem Joshem. Jutro już go tu nie będzie, nie wiem jak ja to wytrzymam. Nie chcąc tracić czasu, ruszyłam przed siebie, do umówionego miejsca, jakim okazał się park. Długo mi nie zajęło przemieszczenie się do niego, już po 5 minutach czekałam na mojego towarzysza.
- Hej Stephanie! - szatyn ucałował mnie w policzek, na przywitanie i zasiadł obok mnie. Wczoraj spotkał się z siostrą, ale widząc jego dobry humor, to pewnie wszystko jest okej.
- No opowiadaj! Jak tam spotkanie! - byłam tak podekscytowana, że aż nie mogę w to uwierzyć.
- Wiesz jak się cieszę, wszystko sobie wyjaśniliśmy i ona nie ma mi nic za złe! - uśmiechnął się, a ja przytuliłam się do niego. - Kazała mi się tobą opiekować, tak więc moja mała siostrzyczko! Żadnego seksu bez zabezpieczenia, jasne!? - zaśmiałam się, a on dołączył do mnie po chwili.
- Josh, mam do ciebie prośbę - spojrzałam się na niego, kiedy przeszedł nam napad głupawki.
- Tak?
- Opiekuj się na Ziemi Liamem. Nie chcę, żeby przydarzyło mu się coś złego.
- Kochasz go - stwierdził, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Co? - zaśmiałam się nerwowo. Czy ja naprawdę się w nim zakochałam?
- Ja jestem twoim przyjacielem i on jest twoim przyjacielem. Mnie jutro nie będzie tutaj, a ty w pierwszej kolejności pytasz o niego. Nie o Nialla, Nathalie czy Zayna. Zakochałaś się! - stwierdził to z wielkim bananem na twarzy, a ja mogłam przysiąc, że zaczynam się rumienić.
- Przestań, to nieprawda - spuściłam wzrok i zaczęłam nerwowo pocierać kciukami.
- Proszę bardzo, wmawiaj sobie tak dalej... A potem nim się obejrzysz, to będziesz hulać na weselu Liama z inną panną... Wiesz jaki Liam jest. Nigdy otwarcie nie mówi o swoich uczuciach. Przejmij inicjatywę! Lepiej spróbować i się na tym przejechać, niż nie spróbować i żałować tego do końca życia!
- Boję się Josh - oparłam się o jego ramię - A co, jeżeli nie spełnię jego oczekiwań? - zapytałam cicho.
- Jakich oczekiwań? On jedynie chce, żebyś była przy nim. Ten jeden mały gest jest ważniejszy, od całej reszty. Miłości nie da się wyrazić w słowach. Nie można mieć wobec niej oczekiwań. Kocha się sercem. Zapamiętaj to - po tych słowach, pokiwałam głową, że ma rację. Postanowiłam. Przejmę inicjatywę.
- A co, jeżeli on nie odwzajemnia moich uczuć? - zapytałam łamiącym się głosem.
- On nie odwzajemnia twoich uczuć? Czy ty na głowę upadłaś? A może ten twój stróż Ci w głowie poprzewracał? On cię kocha! To widać, jak na ciebie patrzy z troską. Na mnie patrzał, jakbym zabrał mu coś, co jest dla niego najcenniejsze.
- Jakoś po ostatnich słowach nie było tego widać...
- Liam to dobry chłopak, ale zagubiony. Nie słucha siebie, tylko innych. Zobaczysz, przejdzie mu. - uśmiechnął się do mnie - Tak więc, jak spędzimy ostatni dzień na tym...y... - rozejrzał się dookoła - Powiedz mi, dlaczego tutaj wszystko jest białe? To trochę dziwne...
- Nie mnie się pytaj - zaśmiałam się i ruszyliśmy razem przed siebie.
p*Liam
Tak jak mówiłem, tak zrobiłem. Codziennie przychodziłem do Stephanie z nadzieją, że może się wybudzi. Jednak codziennie czekało mnie to cholerne rozczarowanie. Dzisiaj od razu po wywiadzie udałem się do szpitala. Biegłem tak szybko, jak tylko mogłem. Po 20 minutach dobiegłem do szpitala, jednak wchodząc do sali i widząc, że nic się nie poprawiło, zrobiło mi się strasznie smutno.
- Hej Stephanie - powiedziałem do mojej "spiącej" towarzyszki. Niektórzy pewnie w tym szpitalu brali mnie za świra. No bo kto rozmawia z pacjentem w śpiączce? - A ty dalej śpisz... - podsumowałem. - Nawet nie wiesz, jaki ciężki dzień miałem dziś. Ten reporter to jakiś niewyżyty był - zaśmiałem się na samo wspomnienie, jak reporter siłą próbował wyciągnąć od Nialla, czyje jest dziecko Nathalie. "Oj nie chciałby znać prawdy" - Ale już na szczęście nigdy go nie spotkamy, mam nadzieję - uśmiechnąłem się do niej. - A jak tobie minął dzień? Odwiedzał cię ktoś dzisiaj? Ah no tak... to nie ma sensu. - Podniosłem głowę do góry i wziąłem duży wdech, żeby się nie popłakać - Niedługo twoje urodziny. Nie martw się, nie zapomniałem. Przyjaciele nie zapominają. - pogładziłem kciukiem jej policzek. - Never felt like this before, Are we friends or are we more? - zanuciłem cicho. Wstałem z krzesła i podszedłem do okna. Spojrzałem na miasto, które tętniło życiem. Niektórzy wracali z pracy do domu i stali w korkach, które tworzyły się o tej porze. Inni dopiero do niej jechali. A dla mnie czas stanął w miejscu. Bo nie było przy mnie tej osoby, która mogłaby go ponownie uruchomić. W pewnym momencie, mój telefon zaczął wydawać siebie dźwięki, co oznaczało, że ktoś chciał się ze mną skontaktować. Wziąłem kolejny wdech i odebrałem.
- Słucham?
- Poprawiło się? - zapytał się mnie drobniutki głos. Od razu rozpoznałem w nim Nathalie.
- Niestety nie. - powiedziałem smutnym tonem. - Przyjdziesz do niej?
- Chyba jeszcze nie jestem gotowa...
- Rozumiem. Wiesz co, ja będę kończył, pozdrów Nialla - wesołym tonem postanowiłem zakończyć rozmowę, na którą nie miałem ochoty.
- Dobrze, trzymaj się Liam.
- Pa - powiedziałem do słuchawki i się rozłączyłem. Postanowiłem, że pójdę do domu i prześpię się. Ostatnio jakoś nie wychodzi mi ta sztuka, a potem chodzę i nie kontaktuję, za co otrzymuję reprymendy od Paula. Tym razem postanowiłem się przejść pieszo. Spacer dobrze mi zrobi...
p*Nathalie
Jestem beznadziejna. Boję się pójść do szpitala... do własnej kuzynki. Nie wiem, jak bym zniosła ten widok. Ona leżąca na łóżku szpitalnym, nie mówiąca, nie śmiejąca się. Nie potrafię. Nie jestem gotowa...
- Jesteś głodna? - głos Nialla wyrwał mnie z przemyśleń. A szkoda, bo pewnie teraz skopałabym się w nich, za swoją beznadziejną postawę...
- Nie, dziękuję - odpowiedziałam cicho i ciągle wpatrywałam się w ten telewizor, w którym pokazywali jakiś beznadziejny film, o tym, jak Fernando popełnia samobójstwo, bo Gulia przespała się z jego bratem. Nawet nie zauważyłam, a po chwili się skończył. Wyłączyłam telewizor i weszłam na twittera. Nikt nic ciekawego nie dodał, więc od razu go wyłączyłam. Po chwili mój telefon zaczął wibrować. Szybkim ruchem go odebrałam:
- Nathalie! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Stephanie miała wypadek! - krzyczał do słuchawki nasz kochany kuzyn.
- Fin, nie chciałam cię martwić.
- No to Ci się to nie udało, bo teraz przez ciebie martwię się jeszcze bardziej! Jadę do Londynu.
- Ale Fin!
- Nie ma żadnego ale, właśnie jadę na lotnisko. Do zobaczenia! - powiedział, po czym rozłączył się. Westchnęłam i rzuciłam telefon na stolik.
- Kto dzwonił? - zapytał ciekawski blondyn.
- Fintan. Jedzie do Londynu...
p*Liam
Właśnie dochodziłem do domu, jednak osoba, którą ujrzałem przed nim, wywołała u mnie złość. Cały czas pamiętam jej ostatnią wizytę u Stephanie w domu. Mam jej za złe to, co zrobiła...
- Co tutaj robisz? - wycedziłem przez zęby - Nie jesteś tu mile widziana.
- Słyszałam, co się stało. Przykro mi...
- Nie twój interes - powiedziałem oschle, wymijając ją.
- Liam, porozmawiajmy. Zmieniłam się!
- No i co z tego? "my" - zrobiłem nawias w powietrzu - Już nigdy nie będziemy razem!
- Wiem, ale możemy być przyjaciółmi. Liam, nie odtrącaj mnie, proszę - jęknęła błagalnie.
- Wejdź do środka, nie będziemy rozmawiać na zewnątrz - powiedziałem, otwierając drzwi i przepuszczając szatynkę w nich.
*
- Herbaty, kawy? - zapytałem się dziewczyny.
- Herbata starczy - uśmiechnęła się, a ja ruszyłem i przygotowałem napój, dla mojego gościa. Po chwili przyniosłem dwie herbaty i położyłem je na stole. Między nami zapanowała niezręczna cisza. Jednak szatynka odezwała się pierwsza... - Zapisałam się na terapię.
- Co? - byłem zaskoczony jej słowami.
- Przez moją zazdrość, jedną osobę straciłam. Nie chcę w przyszłości popełnić tego samego błędu. Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała się mnie, popijając swój napój.
- Chyba tak, zasługujesz na szczęście. Ta terapia pomoże Ci, zobaczysz - uśmiechnąłem się do niej.
- A co z nią? - zapytała, wlepiając we mnie swoje spojrzenie.
- Bez zmian - westchnąłem. - Chciałbym, żeby się obudziła. To wszystko moja wina... - zakryłem dłońmi twarz. Nie chciałem pokazywać, jak bardzo jestem słaby...
- Liam, to nie twoja wina.
- Moja! Gdybym nie powiedział tych okropnych słów, nie wyprowadził się, to nie doszłoby do tego wypadku.
- Li, ludzie w złości mówią różne rzeczy, które nie zawsze są prawdą, a ja jestem tego idealnym przykładem. Nie podążaj moją ścieżką, bo możesz ją stracić.
- Ja już dłużej nie mogę. Chciałbym jej powiedzieć, ile dla mnie znaczy, móc pocałować ją, czy powiedzieć: "O patrzcie, idzie moja dziewczyna". A teraz? Ona jest z Joshem, a mi zostało jedynie wspierać ją...
- Nie martw się Liam, wszystko się ułoży z czasem. Jeżeli jesteście dla siebie stworzeni, to prędzej, czy później będziecie razem - chwyciła moją dłoń i delikatnie ścisnęła - Bądź dobrej myśli.
- Dziękuję Ci Dan - uśmiechnąłem się do niej szczerze.
- Od czego ma się przyjaciół - zaśmialiśmy się we dwoje.
p*Stephanie
- I jak randka amorku? - zapytałam się, widząc mojego stróża, który właśnie wrócił.
- Było...nieziemsko. - stwierdził i uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg ząbków.
- Dobra, to teraz czas, żebyś pomógł mi!
- No dobra, jesteś gotowa na podróż w czasie?...
_______________________________________________________________
Ostatni. Kolejne pojawiać będą się dopiero we Wrześniu.
CZYTASZ? - KOMENTUJ!
Też shippujecie Elounor? Ja co prawda shippuję Lilo, ale tylko jako Bromance :D
serio?! już we wrześniu...;c nie wytrzymam chyba :(
OdpowiedzUsuńAle rozdział znowu wyszedł ci ŚWIETNIE. Kocham cię <3 Normalnie ryczeć mi się chce, jak Liam jest przy Steph.. :c Szkoda mi go.
Dan zachowała się wspaniale, nie poznałabym jej po ostatnich wydarzeniach :D Wow.! Będę z niecierpliwością czekać września, chodź go nie chce bo szkoła się zaczyna!:P
Kochana ten rozdział jest cudowny! :) Wiem, że to już wiesz, ale pierwsze zdanie jest takie jhigfweuihsh *.*
OdpowiedzUsuńLi, musisz się w końcu zdobyć na odwagę i powiedzieć jej to co czujesz!
Josh haha :) jesteś wspaniały! Uwielbiam cię za to co powiedziałeś Steph i w ogóle, że jesteś takim wspaniałym przyjacielem :)
Fin :D Fajnie, że przyjedziesz ;) Stęskniłam się za tobą :)
Dan zachowała się wspaniale. Naprawdę się tego nie spodziewałam i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ;)
"-Było...nieziemsko. - stwierdził i uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg ząbków." No co ty nie powiesz Jeremy ;p myślę, że w niebie to wszystko jest nieziemskie ;D
Co do Elounor hmmm... w sumie sama nie wiem, czy jest to prawda, czy nie, ale chyba już bardziej wierzę w Elounor niż w Larrego. Larrego traktuję jako bromance. Uważam że są wspaniałymi przyjaciółmi i że faktycznie łączy ich niesamowita więź ale czy to coś więcej? Nie sądzę, chociaż kto wie ;) W każdym bądź razie bardzo lubię El i uważam, że jest śliczna :D
No to już chyba tyle ;p Nie wiem jak ja wytrzymam do września, bo wydaje mi się to baaardzo odległym terminem, ale trochę się z tego cieszę, bo przecież wrzesień oznacza szkołę, a ja nie chcę do szkoły, ale równocześnie chce kolejne rozdziały twojego opowiadania. Eh... I'm torn XD
No dobra, kończę już ;p Teraz naprawdę ;D To czekam do tego września ;* <3
mdnsbfjsdm rozdział FANTASTYCZNY!
OdpowiedzUsuńLiam niech ogarnie dupe i niech powie co czuję przy innych! :D
Fin wraca, o taaak <3 Uwielbiam to! Szacun dla Dan, że zachowała się tak a nie inaczej ;o aż dziwne, ale to fajnie :D
Nie wiem co dodać, ale szkoda, że teraz dopiero we wrześniu ;c ale rozumiem, bo sama zaraz wyjeżdżam :P
A Elounor to.. wierzę w to :d Jakoś ciężko wyobrazić, że przez takich czas mieli by udawać, a poza tym wyglądają szczęśliwi :D
Więc.. do września <3
Jeeeeejkuuu! Niech ta Steph się już obudzi ! Niech oni już w końcu będą razem ! Rozdział wyszedł PRZEGENIALNY ! haha : D
OdpowiedzUsuńMiło ze strony Dan, że zachowała się w porządku. Dobrze, że teraz Liam ma oparcie mam nadzieję, że także w niej : )
Jeszcze raz to napiszę! ROZDZIAŁ GENIALNY! Nie wiem czy wytrzymam do września ! No, ale cóż ! Z niecierpliwością czekam na następny. Miłych wakacji : ) Pozdrawiam : )
kiedy dodasz kolejny rozdział ?! czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń